sobota, 24 sierpnia 2013

Chapter 12. Murderer

Jessica’s POV

.. tam jest bomba ..

Czułam, jak serce mi stanęło na kilka sekund, kiedy słuchałam co mówi Justin, ale z jakiegoś powodu, do końca mu nie wierzyłam.Byłam w pokoju dłużej niż on i nie słyszałam żadnego tykania. Może to było tylko w jego głowie. Może Chad naprawdę go uderzył i zwariował. Musiałam sama to zobaczyć. Powoli zaczęłam się odwracać. Czułam, jak Justin złapał mnie za biodra chcąc mnie zatrzymać, ale go zignorowałam. Wyplątując się z jego ciasnego uścisku, schyliłam się. W tamtym momencie czułam się, jakbym była w filmie. Przebiegłam ręką po narzucie na łóżku. Część mnie nie chciała jej odsłaniać, ale właśnie ta część została zastąpiona ciekawością.

Justin miał rację. Pod materacem widać było czerwone liczby, odliczające od sześćdziesięciu do zera. Patrzyłam na to, co wydawało się wiecznością. Jednak coś zatrzymywało mnie przed wyskoczeniem i ucieknięciem przed tym terrorem. Jasne światło było bardzo hipnotyzujące. Kiedy licznik dobił do 30, zaczął głośno piszczeć, ale zanim mogłam o tym pomyśleć, znalazłam się w ramionach Justina. Chroniąc mnie, wybiegł z pokoju. Czułam, jak jego serce szybko bije, kiedy biegł. Nie miał pojęcia, co teraz zrobić, to było widać w jego oczach. Ale wiedział, że musi nas uratować.

Wraz z dźwiękiem zobaczyłam budynek w płomieniach. Ogień niszczył wszystko. Ściany popękały, a okna się stopiły. Poczułam nagłą falę smutku przechodzącą przez moje ciało, ale została ona szybko zastąpiona faktem, że byłam w wodzie. Byliśmy w basenie. Czułam, że Justin wypuścił mnie z uścisku, kiedy uderzyliśmy o dno. Woda była zmętniała od gruzu. Na szczęście szybko wydostałam się na powierzchnię. Moje płuca napełniły się powietrzem, kiedy wynurzyłam się z wody. 

Wychodząc z brudnej wody, usiadłam na płytkach wyłożonych wokół basenu. Patrzyłam, jak pozostałości po hotelu zostają zniszczone, po czym odwróciłam wzrok. Ile niewinnych ludzi zginęło? Zginęło przeze mnie?

Wszystko wokół stało się niewyraźne, kiedy moje oczy napełniły się łzami. Mama. Jazzy. Tata. Byli w budynku w tym czasie. Spali po długim dniu w Disney Landzie. I jeśli zginęli, to będzie moja wina. Zabiłam swoją rodzinę.

Gwałtownie odwracając głowę, rozejrzałam się w poszukiwaniu Justina, ale nie mogłam go znaleźć. Nurkując z powrotem, szukałam jego martwego ciała. Czułam jak moje serce bije wolniej przez to, że nie miałam jak oddychać. Nie mogłam go znaleźć, więc wynurzyłam się. Usłyszałam stłumiony kaszel po lewej stronie budynku.

Moje oczy ponownie napełniły się łzami, kiedy zobaczyłam Justina idącego przez płomienie. Ale tym razem to nie ja byłam w jego ramionach. To była Jazzy. Wyskoczyłam z basenu i biegnąc tak szybko, jak moje wciąż zszokowane ciało mi na to pozwalało, owinęłam ramiona wokół ich obu. Przez sekundę czułam, że wszystko będzie dobrze, ale potem oprzytomniałam.

- Mama i tata – Wyszeptałam Justinowi, kiedy podał mi Jazzy. Potrząsnął głową i przebiegł palcami po włosach z frustracji. Mogłam zobaczyć łzy w jego oczach, kiedy próbował nabrać siły, by mówić.
- Nie mogłem .. – Wyjąkał, a łzy wypłynęły z jego oczu – Nie mogłem ich zabrać – Czułam jak moje ciało się napięło, kiedy mocnej przytuliłam Jazzy. Słone krople spływały mi po twarzy, jak zrozumiałam, co ma na myśli – Próbowałem, przysięgam, naprawdę próbowałem – Wydziałam złość na jego twarzy kiedy mówił, ale to nie było to, co chciałam aby w tej chwili było.

- Justin, jest ok. Wiem że zrobiłeś wszystko, co mogłeś – Przejechałam kciukami po jego policzkach ścierając łzy wydobywające się z jego pięknych, brązowych oczu. Nie chciała, żeby czuł, że to co się stało było jego winą, bo pod koniec dnia wiedziała, że to była moja wina.

Ambulans dotarł szybciej, niż się spodziewałam. Za nim przyjechała Francuzka policja. Liczyli ile osób ocalało, a ile zginęło. W sumie było 248 osób tej nocy w hotelu. Ocalały tylko trzy; Justin Bieber, Jazmyn Bieber i ja – Jesscia Bieber. Dziewczyna, która zachowała się jak dziwka. Gdyby nie zawiodła Chada, nic z tego by się nie zdarzyło. Nie zasługiwałam na to, by żyć. Zasługiwałam na to, aby zostać rozszarpaną przez płomienie. Usiadłam i obserwowałam moją siostrę zdając sobie sprawę, że nie nigdy nie zobaczy swoich rodziców ponownie. Miałam oglądać jej płacz i krzyki. Miałam ją pocieszyć, jakbym była jej wybawcą, ale to było kłamstwo. Byłam mordercą. Justin był bohaterem.



_________________________________________

Nawaliłam, znów. Eh. Przepraszam, znów.

Hmmmmmmmmmmmmmmmmm...  

Jak wiecie, niedługo zaczyna się rok szkolny (kurwa). Idę do 2 liceum, więc to nie będą przelewki i będę musiała zakuwać (boże, co hahaaha?). Mimo że rozdziały są krótkie, strasznie dużo czasu zajmuje mi tłumaczenie. 
Nowe notki będę dodawała rzadziej, chociaż nie, teraz też rzadko dodaję. Jeszcze dam wam znać, co i jak. Wspólnie ustalimy jaki dzień wam pasuje co? :) 

Jeżeli chcesz być informowany zapraszam do zakładki 'info', a jeżeli chcesz zostawić adres do swojego bloga - 'your story'

twitter: klik
ask: klik

12 komentarzy:

  1. Boże... Jestem zatkana... Nie wiem co napisać...

    OdpowiedzUsuń
  2. woow..niespodziewałam się...no ale pomyślmy, przecież teraz nie będzie wielkiej dramy gdyby rodzice dowiedzili się o ich związku a oni teraz będą sobie Jazzy wychowywać...hahaha bożee dziwna jestem ale tak czy siak..rozdział booski <333

    OdpowiedzUsuń
  3. padłam totalnie i aż nie co pisać, eh, jeden wielki smutek, tylko zrobić to samo temu co zrobił to tym ludziom i ich rodzicom. Justin był naprawdę niesamowity, ale tak mi ich szkoda, swoją drogą bardzo ciekawi mnie jak to będzie dalej, więc czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem w szoku nie wiem co napisać... zatkalo mnie

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow. Wielki szok. Czekm co dalej //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy !

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW ! To jest... zaskakujące i takie dziwne i ... kurde to jest dobre.
    Niecierpliwie czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. jakie to jest zajebiste to pytań nie mam <3

    OdpowiedzUsuń